poniedziałek, 27 maja 2019

Błądzenie moje było ludzkie

Na cmentarzu żydowskim w Bielsku-Białej zachował się fragment nagrobka Ozjasza Schmelza (zmarł ok. 1916) na którym znajduje się następująca inskrypcja: „Kamień świadkiem, obwieszczającym prawość człowieka. Niemądry to zwyczaj, z przesadą połączony. Wielu poszukuje sensu życia i staje przed nierozwiązalną zagadką. Stąd moja decyzja: Tylko moje usta niech oznajmiają, co we mnie było godne pochwały, nigdy obce. Mimo, że jako istota z krwi i kości błądziłem, Bóg dał mi serce czyste. Błądzenie moje było ludzkie – przesadzając, brałem wiele spraw zupełnie błahych za ważne i istotne. Pragnienia mego serca ziściły się tylko rzadko i w niewielkim zakresie. Wdzięczny za dobro, godziłem się, chwaląc Boga, także ze złem. Jaki był sens mego życia? Próbą odpowiedzi byłyby jałowe rozmyślania. U kresu swoich dni duch mój spodziewa się tam, u góry, zgłębić tajemnicę i uchylić zasłonę!”.



Bardzo to symboliczne. Nie zachowała się górna cześć nagrobka z imieniem, nazwiskiem i datą zgonu. Ale jest filozoficzna opowieść o tym co ten człowiek sądził o sensie swojego życia. Gdyby nie zachowana przedwojenna księga pochówków, nikt by nie wiedział kto jest pochowany pod tym kamieniem. Pamięć odchodzi. Kto dziś pamięta kim był Ozjasz Schmelz, czym się zajmował, ile lat żył, czy miał rodzinę, co zrobił dla siebie, innych, miasta, regionu i świata? Jak zmienił świat? Czy w ogóle jakiś ślad tej zmiany został do dzisiejszego dnia? Nie wiemy. Ludzie odchodzą nie pozostawiając nawet takich śladów jak Ozjasz. Jesteśmy jak płomień świecy i za chwilę znikamy. Dlaczego o tym piszę. Im dłużej patrzę na to jak wiele ludzie ma energię by spierać się o sprawy polityczne czy religijne tym bardziej przypomina mi się Ozjasz i inni anonimowi, po których nie pozostał ślad a żyli jeszcze na przykład 70 lat temu. Jesteśmy bardzo krótkowzroczni. Obchodzimy 100 lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. A 100 lat temu dla wielu ludzi w Bielsku świat się walił bo kończyła się 400 letnia stabilność monarchii Habsburgów. Dla innych świat się na nowo rodził i byli pełni energii i sił by tworzyć nowe. Dziś jesteśmy ślepi podobnie jak nasi przodkowie. Królestwa przychodzą i odchodzą. Imperia przychodzą i odchodzą. Cywilizacje się rodzą i umierają. Przyjdzie też czas na cywilizację europejską taką jak znamy od czasów średniowiecza. Demograficznie nie wytrzymamy ani z zalewającymi Europę Arabami ani z Azjatami ze wschodu. To są miliony z południa i miliardy ze wschodu. Nie piszę tego by mówić, że to dobrze czy źle. Tak po prostu jest. Stara Europa odchodzi. Czy islam przejmie pełnię władzy na starym kontynencie? Nie wiem. Był czas gdy islam był motorem rozwoju sztuki, filozofii i medycyny. Może będzie religijnie radykalny a może fanatyzm się zatrzyma i gdy już nie będzie kogo nawracać okrzepnie i przeniknie do niego liberalizm? Może za 200 lat nie będzie już śladu po naszych cmentarzach, stadionach, bibliotekach, pomnikach i miejscach kultu bo przyjdzie nowa cywilizacja ze swoją religią. Nie zostanie nawet kawałek kamienia jak po Ozjaszu. A może cywilizacja azjatycka wyprze arabską z Europy, kto wie jak potem się wszystko potoczy. Może zamkną pamięć o nas w muzeach lub wszystko zostanie zaorane bezpamiętnie.



Czy w związku z tym walka i troska o cokolwiek związanego z naszym otoczeniem, miastem, państwem czy regionem ma jakikolwiek sens? Nie ma. Ale póki w naszych sercach mamy wyłączoną perspektywę setek lat i chcemy zapewnić to co najlepsze dla naszych dzieci to będziemy się spierać o „prawdę najmojszą”. Mamy wszak tyle energii by tracić ją na wzajemne kłótnie, że nie wzniesiemy symbolicznych piramid, które by stały pomimo tego, że naszej cywilizacji nie będzie. Nasze języki zostały pomieszane przy budowie tej wieży Babel.



Chrześcijanie mi przypomną, że wierzą w „koniec świata” w powtórne przyjście Chrystusa i do niczego takiego nie dojdzie o czym piszę. Pierwsi chrześcijanie też wierzyli w to, że Chrystus powróci za ich życia. Od tamtego czasu minęło 2 tys. lat. A co by było gdyby chrześcijanie sobie wyobrazili, że powtórne przyjście Chrystusa nastąpi w 4125 roku? A co by było gdyby ludzie sobie uświadomili, że będą żyć na planecie Ziemi tak długo aż Słońce przestanie świecić? Że niemożliwe?

Może.



Nie ma w nas wrodzonej odpowiedzialności za siebie i za Ziemię – a to było przykazanie w raju dla Adama i Ewy. Czynienie sobie Ziemi poddanej to nie eksploatacja ale troska o poddanych niczym dobry król. Cytat: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” Czy udało się człowiekowi panować nad rybami i ptakami? Czy ryby i ptaki w ogóle reagują na nasz głos? Nie. Zatem jest to warunek. Czynić sobie poddaną to znaczy panować nad rybami i ptakami. Co znaczy panować? Mieć wpływ, móc wydawać rozkaz który będzie wykonany. Czy ryby i ptaki nas słuchają? Nie nauczyliśmy się ich mowy. A może tu chodzi o to, że jeśli zachowamy wody tak, by w nich żyły ryby i powietrze oraz drzewa, by w nich żyły ptaki to wtedy róbmy co chcemy z planetą. Wtedy jej nie zniszczymy zachowując zawsze przy życiu ryby i ptaki.



I po co ja to wszystko piszę? Bo sam często błądzę i często zadaję sobie pytanie co tak naprawdę jest ważne. Wiem, że po 100 latach kulturowe i te drobne materialne rzeczy, które wypracowałem znikną i zamienią się w pył. A dziś? Błądzenie moje jest ludzkie – przesadzając, biorę wiele spraw zupełnie błahych za ważne i istotne. Pragnienia mego serca spełniają się tylko rzadko i w niewielkim zakresie.

Prześladuje mnie od dziecka świadomość własnej głupoty, braku wiedzy, braku umiejętności podejmowania dobrych decyzji, ciągłego życia w mgle niewiedzy co jest dobre a co złe. Staram się unikać błędów a wchodzę w nie jak zaczarowany.

Dziś ważna jest dla mnie prawda i piękno.

I słońce i zapach wiatru.

I brzęczenie pszczół.



Czasami w rodzinie, ludziach, otoczeniu, mojej wsi, regionie, państwie, przyrodzie, kulturze, sztuce, wierze dostrzegam prawdę i piękno. Temu poświęcę dalsze siły i życie, nawet jeśli po drodze przez niewiedzę zbłądzę i zrobię głupie rzeczy.

Coraz częściej wydaje mi się, że celem mojego życia nie jest napisanie kolejnych książek czy zarabianie pieniędzy ale nauczenie się radzenia z własnymi lękami i głupotą. Nie wiem czy mi się uda.